Str. główna    Nowości    Galeria    Kontakt

 
 
     
  Allianz Direct  
     
 
     
 

"Runs Mini - Speed Race" w Zatoce Douarnenez
W oczekiwaniu na Mini Fastnet.

20 czerwca 2007

W związku z przesunięciem terminu startu Mini Fasnetu, organizatorzy (na wniosek Yves Le Blevec-a), chcąc zapewnić dwustu błąkającym się bez celu żeglarzom jakieś rozrywki, wymyślili Speed Race po Zatoce Douarnenez. Prognozy zapowiadały 25 kt, wiec oczywiście wzięliśmy w nim udział.

Ściganie się w silnym wietrze, to jak wiecie nasza specjalność, a 25 kt to ulubione warunki.

Nie był to żaden oficjalny wyścig a raczej zabawa. Nie potraktowaliśmy więc tego testu zbyt poważnie, zapraszając na "popływanie" znajomego Czecha - Davida Kriżka, startującego na Pogo2 w klasie seryjnej. Rano, przed wyścigiem, naprędce zamontowałem wysięgnik z kamerą na rufie, by zarejestrować trochę materiału. Zależało nam przede wszystkim na dobrych ujęciach, wyścig był na drugim miejscu.

Formuła Speer Race-u jest bardzo prosta . Start, 3 mile na baksztagu, okrążenie boi, 3 mile z powrotem, meta. Przed startem trzeba się zgłosić się do statku Komisji Regatowej przez VHF i otrzymuje się 5 minut na wystartowanie. Innych reguł - brak.

Wiatr niestety okazał się trochę słabszy niż zapowiadany ( w porywach 18 kt) i strasznie kręcący. Przed samym startem postawiliśmy ułamkowego, asymetrycznego spinakera, na którym mogliśmy jechać bardzo ostro, ponieważ pierwsza część trasy wydawała taka.

Odliczanie rozpoczęte. Troix.deus.un..START! Ruszamy z "wykopem" na pełnym grocie i pełnym wychyle kilu, Jarek za sterem, David trymuje spina, ja na balaście, kamera włączona. Mija 30 sekund a wiatr jakby się uwziął. Najpierw 10 stopni pełniej, potem z osiemnastu zrobiło się 15kt, potem znowu 15 stopni pełniej i 3 kt mniej.

No nie. Dobrze wieje, ale nie na ten żagiel. Przy tych warunkach dużo lepsza byłaby nasza piękna, topowa "Formuła".

Nie ma czasu na zmianę żagla, bujamy się więc dużo wolniej niż chcielibyśmy, złorzecząc po polsku i czesku na czym świat stoi. Wyłączam kamerę, bo emocje jak na grzybobraniu. Dojeżdżamy jakoś do znaku, okrążamy go w lekkim zamieszaniu (trzech ludzi na tak małej łódce to naprawdę tłum) , stawiamy foka, bo z baksztagu zrobił się "żużel" pod wiatr, zrzucamy spina, kil na nawietrzną, zawietrzny miecz w dół, zbieram cunningham i outhaul włączam kamerę, bo akurat trochę przywiało, po czym zwieszamy się z Davidem z relingu, by jak najbardziej zbalastować łódkę. Wiatr rośnie, mamy już 20kt a łódka dostaję skrzydeł.

Ale w tym momencie z przeciwnej strony zbliżają się trzy łódki, które wystartowały 20 minut po nas - na spinakerach "w pełnym szfungu". Stawce przewodzi Peter Laureysanns na Ecover. " No tym to przypasowało, pieska ich niebieska." - lecą komentarze.

Oczywiście nie jesteśmy tak szybcy na wiatr, jak oni na baksztagu i o dobrym wyniku możemy zapomnieć. Wpływamy na metę, Sędziowie machają do nas przyjaźnie podnosząc kciuki do góry i uśmiechając się promiennie. Do zamknięcia mety zostało 40 minut, wiec po krótkich obliczeniach uznajemy, że nie zdążymy zrobić jeszcze jednej próby. Mimo to startujemy, tym razem na "Formule". Wiatr znowu trochę siada, rezygnujemy wiec z próby i jedziemy jak najostrzej się da, by choć trochę interesującego materiału nakręcić. Ale nie wydarza się nic specjalnego.

Z lekka zrezygnowani wracamy do mariny, dyskutując o planach na wieczór i komentując "niefart" wiatrowy podczas testu. "Gdyby tak zacząć na Formule.", "Gdyby tak zacząć 20 minut póżniej." "Gdyby tak babcia miała wąsy.;).

Po przypłynięciu klarujemy łódkę, Jarek wyprawia się do sklepu po zakupy, David oddala się w bliżej niesprecyzowanym kierunku, a ja zaczynam pranie, nie interesując się nawet jak nam poszło.

Dwie godziny później przez przypadek przechodzę przez klubowy Bar, gdzie francuscy zawodnicy poklepują mnie po ramieniu , mówiąc "Fąfą fą, fąfąfą fą!" Oczywiście nie kumam nic w języku Moliera i nie mam zielonego pojęcia o co im chodzi ,ale uśmiecham się - "Łiłi łi, łiłi łi, ja was też." Co jest? I tu zaczyna mi świtać myśl - " A może by tak sprawdzić wyniki?" Schodzę na dół, zaglądam na tablicę z wynikami szukając naszej łódki gdzieś przy końcu. Jest! Na czwartej pozycji.

Od początku!

No. tego to się nie spodziewałem. Widać to co nam nie poszło na baksztagu, zarobiliśmy na ostro, tracąc na 6-ciu milach niecałe 5 minut do zwycięzcy Petra Laureyssansa i tej grupy która minęła nas kontrkursem.

W silnym wietrze jesteśmy szybcy. Koniec i kropka.

Pozdrowienia z oczekującego na start Nie-Mini-Fastnetu 2007 - Douarnenez.
Goły

ps. Na Nie-Mini-Fastnet, ruszający jutro, prognoza przewiduje 18-25 kt, w porywach do 36 kt. Nic nie mówię, żeby nie zapeszyć.

 


Więcej o regatach Fastnet '2007 na naszych stronach:

Relacja z prologu
Zmiany w organizacji regat
Informacje o odroczeniu regat
Speedtest
Ciągle czekamy...
Ostateczna (?) decyzja
Kolejne odroczenie
Flagi: N nad A - wyścigu nie będzie

 
     
     
     

 

 

Aktualności

TRANSAT 6.50 '2007 - najnowsze wiadomości


 

 

 

 

 
 © Jarosław Kaczorowski   Aktualności  ::  TRANSAT 6.50  ::  kpt. J. Kaczorowski  ::  Jacht  ::  Sponsorzy  ::  O witrynie