Start Mini Transat 2007. La Rochelle - dzień pierwszy.
Po długich przygotowaniach doszliśmy do wyznaczonego przed dwoma laty celu.
Ponowny, po 30-tu latach przerwy, udział Polaka w regatach samotników Mini Transat. Jarek Kaczorowski na jachcie Allianz.pl rozpoczął zmagania na trasie tegorocznego wyścigu.
Przy 15-to węzłowym wietrze, w pełnym słońcu, o godzinie 12.54 rozpoczął się pierwszy etap regat Mini Transat 2007. 1100 milowa trasa wiedzie z La Rochelle, przez Zatokę Biskajską, do portu Funchal na Maderze.
Jarek zaczął spokojnie, startując ze środka stawki, tak jak wszyscy na pierwszym refie grota i pełnym foku. Taktyka na ten pierwszy, rozprowadzający odcinek zakładała maksymalne uniknięcie ryzyka awarii spowodowanej kolizją z inną łódką i nie wdawanie się w indywidualne potyczki z konkurentami. Przy tak długim i trudnym etapie, poważne uszkodzenie sprzętu na pierwszych milach wyścigu skutkowałoby problemami z dopłynięciem do Madery i brakiem szansy na start w drugim etapie.
Część przeciwników Jarka zaryzykowała już po pierwszej boi i postawiła duże spinakery, pracujące bardzo dobrze w początkowym stałym wietrze. Jednak przy powiewach przekraczających później 25 węzłów, większość stawki zaliczyła wywózki na wiatr, szybko zmieniając żagle na ułamkowe.
O największym chyba pechu może mówić nasz słoweński przyjaciel Andraz Mihelin na Adria Mobil Too, który w zamieszaniu na górnej boi, podczas stawiania spinakera, wpłynął na pełnej prędkości na łódź prasową, której sternik za bardzo zbliżył się do trasy regat. Miałem niestety szczęście być na tej łodzi i po kolizji udało mi go odepchnąć, częściowo chociaż chroniąc łódkę przyjaciela przed dalszymi zniszczeniami. Niestety reszta gości na łodzi prasowej zachowała "superprofesjonalizm" i zamiast mi pomóc - filmowała całe zdarzenie.
Co za ludzie.
Z tego co widziałem z odległości 20 cm - część miecza uległa zniszczeniu uderzając w podporę silnika naszej łodzi a na dziobie pojawiło się pękniecie. Później widziałem Andraza zrzucającego żagle i dryfującego jakiś czas na trasie wyścigu.
Wielki pech dla całego teamu słoweńskiego. Andraz jest powszechnie typowany na jednego ze zwycięzców. Gdyby taka sytuacja dotknęła Jarka i naszej łódki dostałbym z pewnością zawału i chyba skończyłbym z żeglarstwem na dobre.
Tak więc Jaro podjął właściwą decyzję i choć wszedł na boję na dość odległej pozycji to teraz ma przynajmniej wszelkie możliwości by w pełni wykorzystać sprawny sprzęt.
Dalsze modele prognozy przygotowane przez routierów zakładają słabszy (do 12 węzłów) wiatr aż do Cabo Finnisterre i znacznie silniejszy (do 30 węzłów), skręcający z N na NW w dalszej części trasy. Tak więc powtarza się model z zeszłorocznego wyścigu Azorskiego. Kto wyskoczy pierwszy z biskajów dostanie bonus w postaci silniejszego wiatru z lepszego kierunku. Tak więc "Rich get richer."
Jutro jadę do Paryża, a stamtąd 20 września na Maderę, gdzie będę czekał na Jarka i już maderskiego z biura regat przesyłał kolejne relacje.
Pozdrowienia z La Rochelle,
Marek Goły Gałkiewicz
Z La Rochelle relacjonuje Marek Gałkiewicz |