kpt. Jarosław Kaczorowski:
Portoroż, Słowenia - 7 maja 2006
Jesteśmy jak zwykle bardzo zapracowani przygotowując łódkę do rejsu. Wciąż mamy problemy z elektryka i samosterem. Zdążyliśmy się już zorientować, że to urządzenie to chyba największa bolączka wszystkich w klasie Transat 6.50. Nasz słoweński przyjaciel, Krystian także ma wciąż nie poskładany samoster.
Krystian potrzebował kogoś z kim mógłby popłynąć, więc zostawiłem wszystko i wsiadłem z nim. To był bardzo pouczający trening. Krystian podpowiedział kilka rzeczy, które na jachtach z załogą są nie do pomyślenia. Dla przykładu samotnicy płynąc bajewindem i chcąc postawić inny żagiel z przodu, na przykład reachera odpadają od wiatru (i kursu!), żeby w lepszych warunkach przygotować wszystko. Traci się dystans do przeciwników, ale oszczędza się siły. Inną zmyślną rzeczą jest wyrzucanie za rufę fału spinakera przed jego zrzuceniem. Trochę hamuje to łódkę, ale fał na pewno się nie splącze i spinaker schodzi w dół z pewnym oporem (nie wpadnie cały do wody i nie zacznie trałować za rufą).
W niedzielę popłyniemy sprawdzić jak działają wszystkie patenty, które ostatnio pozakładaliśmy i jak działa jeden z dwóch samosterów, który udało nam się uruchomić. Na początku tygodnia powinienem dostać zgodę ze związku klasy na zrobienie 1000
milowej eliminacji stąd do Rzymu i zacznę czekać na okno pogodowe. Najlepiej
byłoby gdyby przyszła bora.
10 maja 2006
Dostałem zgodę ze związku klasy na zrobienie samotnej 1000 milowej eliminacji stąd do Fiumicino we Włoszech, prawą burtą, omijając Sycylię. Ale czasu jest bardzo mało. Na koniec tygodnia prognoza pogody zapowiada duży wyż nad południową Europą. W tych warunkach samotne 1080 mil (dystans z Portoroz do Fiumicino) mogłoby potrwać nawet ponad 12 dni. To oznaczałoby, że spóźnimy się na Marie Agnes Trophy i nie zrobię eliminacji do regat na Azory. Tak wiec postanowiłem, że potrenujemy jeszcze trzy dni tutaj, wrócimy na chwile do Polski i pojedziemy do Bretanii na pierwsze regaty. Eliminację 1000 milową zrobię miedzy Fastnet 6.50, a Demi-Cle lub po Demi-Cle, w zależności od pogody.
Trening na Słowenii (cz. I)
Trening na Słowenii (cz. II)
Trening na Słowenii (cz. III)
|